1988r. Los Angeles - i nasza kochana mediokracja
Cóż można by powiedzieć o filmie "They LIVE"?
Wykonany na podstawie powieści Ray'a Nelson'a "Eight o'clock in the
morning" i jakże aktualny dziś. Blusowa monotonna muzyczka sugeruje nam
że to film Jima Jarmush'a. Jednak to nie obyczaj, lecz SF - czy aby na
pewno?
//www.youtube.com/watch?feature=player_embedded&v=O0F_wiZNtNE
Fabuła:
Przychodzi facet do urzędu pracy i dowiaduje się że niema dla niego
roboty. Idzie na ulice i dowiaduje się dlaczego niema pracy. Roddy Piper
nasz główny bohater nie chce ale musi czy to z nadmiaru wolnego czasu
czy to z czystej ciekawości odkrywa oszustwo kościoła protestanckiego.
Tam też ukrywa czarodziejskie okulary które wcześniej zajumał jakiejś
dziwnej protestanckiej organizacji dywersyjnej.
Kiedy zaczyna oglądać świat tymi okularami uświadamia sobie że żyje w
totalnym kłamstwie i postanawia to zmienić. Próbuje przekonać swojego
kumpla żeby jedynie raz popatrzył przez te okulary na świat. I co z tego
wynika? Najlepsza scena walki dwóch prawdziwych facetów jaką od lat
widziałem. Napastnik bezceremonialnie pięściami stara się przekonać do
swojego stanowiska swojego czarnego kolegę. Z kolei wyznawca religii
"świętego spokoju" przekonuje agresora pięściami i butami że ma to
totalnie w dupie. Doprawdy - samo życie. Suma summarum postanawiają
razem zmienić swój zły los.
Odniesienie do współczesności.
Kto filmu nie widział polecam bo implikacji do naszej rzeczywistości
jest ogrom. Jest i klasyczny czynnik trwania - typowy dla cywilizacji
łacińskiej - sacrifice - POŚWIĘCENIE. I tym rożni się ten stary film od
głównego nurtu kina amerykańskiego.
Tego właśnie brakuje tak blogosferze, jak i byłym liderom NE. To ta
gonitwa za bogactwem, pycha życia zabija w nas człowieczeństwo. To
wzajemne oszukiwanie się, kto bardziej cwany i wykoleguje naiwnego. Czy
Opara jest naiwny? Czy może wziął podobnie jak Szeremietiew za dobrą
monetę intencje młodych nie mających nic do stracenia, no co najwyżej
swoją ojczyznę. Jak starsze pokolenie ocenia tą bezwzględną grę na
uczuciach i walkę o przetrwanie? Kapeć w ustach pozostanie dłuugo.
Ale ja nie o tym. Nie chcę osadzać innych, choć Nowy Testament daje
mi takie prawo. Tu wystarczy aby każdy z blogerów zajrzał w siebie i
zapytał: "ile ja dałem z siebie dla swojej ojczyzny?"
Rośnie młode pokolenie wyzute z wartości swoich dziadków, dla których
diabeł, szatan, lucyfer to coś dobrego, przyjaznego, ba! - PRAWDZIWEGO i
PRZYJACIELSKIEGO. Dzieje się tak bo ci którzy mówią o prawicy, Bogu czy
poświęceniu często są anty-świadectwem. Zamykają się we własnych
kręgach wzajemnej adoracji. Słowo ewangelia znaczy dla nich dobra nowina
i na tym koniec. Niezdolni są do głoszenia słowa czynem jak choćby w
tym filmie www.youtube.com/watch.
Dziś walka nie toczy się o dobra kultury, ziemię czy dług publiczny.
Dziś walka toczy się o duszę narodu, bo kiedy ja utracimy nie pomoże ani
Mickiewicz ani Jan Paweł II.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz