Polecam lekturze wszystkim uważającym się za patriotów, szczególnie tym dla których sprawy wiary nie są obce.
Zdawałoby się że słowa rzucane są na wiatr, czy jak groch o ścianę.
Biblia mówi: „słowo wychodzi z ust moich i wykonuje swoją pracę” Tak
właśnie się dzieje i cieszy mnie niezmiernie że stałem się inspiracją
dla pana Jana Przybyła który napisał wspaniałą notkę o naprawie
rzeczypospolitej.
Jest w niej sporo poruszanych przeze mnie tematów na Legionie
Wierzyna. Serce się raduje kiedy autor konsekwentnie podaje i rozwija
kwestie literackie jakie zaledwie sygnalizowałem w notce „polskie
piekiełko”. Jakże sumiennie piętnuje nasze przywary które przez wzgląd
na duszę człowieczą jedynie przeciwstawiałem Ewangelii nader delikatnie.
**************************************************************
Nie raz w dziejach naszego Narodu podejmowano próby wypracowania
programu odnowy moralnej, naprawy ustroju bądź wręcz odbudowy
państwowości. W wieku XVI Andrzej Frycz Modrzewski czy Stanisław
Orzechowski mieli szczęście snuć swe rozważania w sytuacji, gdy państwo,
w którym żyli było pierwszorzędną europejską potęgą. Byli jednak
myślicielami na tyle przenikliwymi, że znajdując się w sytuacji niemalże
luksusowej, dostrzegali w otaczającej ich rzeczywistości elementy
stanowiące źródła przyszłych problemów.
Podobną przenikliwością wykazywali się też poeci: Mikołaj Rej i Jan
Kochanowski, a dalszy rozwój wypadków potwierdził niestety słowa tego
ostatniego, że Polak i przed szkodą i po szkodzie głupi. Piszący w
początkach panowania Zygmunta III Wazy ks. Piotr Skarga, choć
Rzeczpospolita znajdowała się wówczas u szczytu swej potęgi, wyraźnie
widział już oznaki późniejszego upadku. Długo moglibyśmy wymieniać tych,
którzy próbowali przekonywać naszych przodków o konieczności naprawy
nie tylko państwa, ale i obyczajów. Nie poprzestawali oni bynajmniej na
krytykowaniu niepokojących ich zjawisk, lecz wysuwali konkretne
propozycje, które gdyby zostały wcielone w życie…
Zanim zaczniemy rozważania typu: „co robić ?”, wpierw musimy
wiedzieć, CZEGO NIE ROBIĆ. Działania w kierunku odnowy narodowej musi
poprzedzić solidny rachunek sumienia. Aby mógł on zaowocować konkretnymi
zmianami, powinniśmy wpierw uświadomić sobie kilka istotnych spraw. Po
pierwsze, jak nauczali twórca Ruchu Światło-Życie ks. Franciszek
Blachnicki i bł. papież Jan Paweł II, musimy stanąć w prawdzie. Oznacza
to, że musimy raz na zawsze zerwać z kilkoma szkodliwymi mitami, co z
pewnością nie będzie łatwe i napotka na silny opór, gdyż owe mity są
mocno zakorzenione w świadomości wielu Polaków
1. „90 % Polaków to katolicy”. Ci, którzy mieli
okazje bliżej poznać ks. Blachnickiego wiedzą, co o tym sądził. Gdyby
była to prawda, obraz Polski byłby zupełnie inny. Ksiądz Blachnicki
lubił powtarzać, że jeśli ów składający się na te mityczne 90 %
„katolik” to człowiek ochrzczony w Kościele katolickim i jako taki
figurujący w kościelnych statystykach, to musimy pamiętać, że Gomułka,
Gierek, Bierut i wielu im podobnych TEŻ BYLI OCHRZCZENI.
To, że ktoś urodził się w garażu, nie oznacza, że jest kierowcą czy
mechanikiem samochodowym. O tym, że owe 90 % to mit, świadczy
rzeczywistość, jaka nas otacza. Szczególnie wymowne są wyniki wyborów.
Ks. Blachnicki często powtarzał, że nową Polskę zbudują NOWI LUDZIE, to
znaczy ludzie ODRODZENI DUCHOWO. Stąd też postulat nowej ewangelizacji
formalnie katolickiego narodu, gdyż dopóki nie skończymy z tym jakże
szkodliwym mitem 90% i dalej będziemy oddychali narkotycznym oparem tego
mitu – z pewnością długo jeszcze nie ruszymy z miejsca.
2. Kolejny mit, który należałoby stanowczo odrzucić
to ten, że w Polsce mamy społeczeństwo. Choć współcześnie słowo to
odmieniane jest we wszystkich możliwych przypadkach (chyba po to, by
wyrugować nie tylko z języka ale i świadomości słowo „naród”), już C.K
Norwid powtarzał, ze Polacy to w 98 % naród a tylko w 2% społeczeństwo.
Norwid mylił się o tyle, że wydarzenia rzezi galicyjskiej a później
wypadki Powstania Styczniowego pokazały wyraźnie, że znaczna cześć
etnicznie polskiego ludu nie utożsamiała się z polskością jako ideą i
tym bardziej nie mogła być narodem.
Warto pamiętać, że przez stulecia za naród uważano wyłącznie szlachtę
(ok. 11 %), wśród której światłe elity stanowiły znikomą mniejszość,
czyli być może właśnie owe norwidowskie 2%. Właśnie przed tą stanowiącą
2% populacji Polaków grupą Norwid stawiał zadanie USPOŁECZNIENIA NARODU.
Jeśli społeczeństwo to naród zjednoczony wokół realizacji określonego
WSPÓLNEGO DOBRA, to odpowiedzmy sobie uczciwie, czy obecnie istnieje coś
takiego jak wspólne dobro, coś, co zostałoby jako takie zidentyfikowane
przez dostatecznie duży odłam narodu, by wokół tej idei można było
budować społeczeństwo.
Jeśli przyjmiemy, że społeczeństwem jest świadoma część narodu, to
przy braku powszechnie uznawanego wspólnego dobra (czyli celów
solidarnie popieranych przez WSZYSTKIE siły społeczne i polityczne) MUSI
istnieć ośrodek, zdolny takowe cele ustalić i skutecznie wcielać je w
życie. W warunkach demokracji oznaczałoby to nic innego, jak wygranie
wyborów taką większością, jaka pozwoliłaby zmienić ustrój państwa na
taki, w którym możliwa byłaby realizacja wartości składających się na
ideę polskości, co z kolei stanowiłoby fundament pod budowę
społeczeństwa obywatelskiego, czyli świadomego, zdolnego do wytyczania
celów i mającego wolę do ich realizacji narodu.
3. Kolejny mit, ściśle związany z mitem
„społeczeństwa”, to istnienie Narodu (koniecznie przez duże „N” !).
Podobnie jak rzecz ma się z owymi 90 % katolików, przekonanie, że naród
to wszyscy, którzy urodzili się Polakami jest mitem niebezpiecznym, gdyż
działa usypiająco na patriotyczne kręgi i zamiast mozolnej, organicznej
pracy mamy świętowanie kolejnych rocznic i komiwojażerkę patriotyczną.
Owa komiwojażerka wygląda tak: tu i ówdzie organizuje się spotkania z
człowiekiem o znanym nazwisku (koniecznie, gdyż w przeciwnym razie nie
przyciągnie słuchaczy !) na które od lat przychodzą z reguły CI SAMI
LUDZIE.
Pogadają, poklaskają, po czym rozchodzą się do domów z poczuciem
dobrze spełnionego obowiązku patriotycznego. Gdy przychodzi do
systematycznej, zorganizowanej żmudnej roboty organicznej – zostają
jednostki, w dodatku nie mogące się przebić przez mur obojętności
rodaków bądź nie będący w stanie przekonać organizatorów imprez
patriotycznych do tego, by wpuścili do obiegu nieco świeżej krwi. Nie
czarujmy się: z roku na rok ubywa kombatantów, a młodzi ludzie, z
nielicznymi wyjątkami, nie są zainteresowani pławieniem się w
bogoojczyźnianym sosie okraszonym pieśniami powstałymi często przed
narodzeniem się ich dziadków.
4. Stanowczo należałoby odrzucić niebezpieczne
mrzonki dotyczące bezpieczeństwa gwarantowanego przez jakiekolwiek siły
zewnętrzne. Nie łudźmy się: w grze wielkich mocarstw Polska zawsze
będzie pionkiem na szachownicy. Może i ważnym, ale tylko pionkiem.
Wielokrotnie w naszych dziejach przekonywaliśmy się nader boleśnie, że
na żadnych „sojuszników” liczyć nie możemy. Piękny prezent zrobił nam w
ostatnim czasie Barack Obama swą podsłuchaną przez dziennikarzy rozmową z
Miedwiediewem, dzięki czemu wielu ma okazję przekonać się, jak ma się
sprawa ze szczerością intencji naszych sojuszników. Mówiąc krótko:
umiesz liczyć ? – licz na siebie. Póki co, jesteśmy słabi, a ze słabym
nikt liczył się nie będzie i jak zwykle w decydującym momencie nasi
sojusznicy poświecą ten pionek w imię dobra „ludzkości” czy „demokracji”
(niepotrzebne skreślić).
5. Zdecydowanie należy odrzucić mit o rzekomym
wybraniu czy wyjątkowości. Nie jesteśmy żadnym „Chrystusem narodów”.
Chrystus cierpiał jako niewinna ofiara, Polska bynajmniej niewinną
ofiarą nie była, co wie każdy, kto naprawdę zna historię naszej Ojczyzny
Mit ten jakże często idzie w parze z pychą, każącą Polakom uznawać się
za nację wyższą od innych, zwłaszcza sąsiadów, jakże często
identyfikowanych jako „dzicz”.
6. Należałoby raz na zawsze wykorzenić zbitkę
pojęciową Polak-katolik, która powstała w czasach, gdy żywioł polski
pozostawał w nieustannej konfrontacji z nieprzyjaciółmi reprezentującymi
inną niż katolicka religię (prawosławna Ruś, Kozacy, Moskwa, luterańska
Szwecja czy Prusy, muzułmańscy Tatarzy i Turcy). Warto przy tym
pamiętać, że poważny odsetek mieszkańców dawnej Rzeczypospolitej
stanowili właśnie wyznawcy niekatolickich nurtów chrześcijaństwa, w tym
etniczni Polacy, którym w ten sposób odmawiano prawa do bycia Polakami i
tym samym skazywano na wynarodowienie, co mocno podkreślali choćby
Zygmunt Krasiński, Bronisław Trentowski, Seweryn Goszczyński i inni
myśliciele okresu Romantyzmu.
Warto również pamiętać i o tym, że zamieszkująca wschodnie tereny
Rzeczypospolitej ludność prawosławna wskutek nierozsądnej polityki władz
państwowych (opór przeciwko utworzeniu w Kijowie Patriarchatu
wykorzystała Moskwa, tworząc własny i podporządkowując sobie Cerkiew w
Polsce) została niejako wepchnięta w obszar kulturowego i religijnego
wpływu Moskwy. Wielokrotnie miałem okazję osobiście zetknąć się z
przypadkami odmawiania niekatolikom prawa do polskości i patriotyzmu.
Próby utożsamiania patriotyzmu (a także prawicowości czy konserwatyzmu) z
katolicyzmem przy jednoczesnym odmawianiu prawa bycia patriotą,
prawicowcem czy konserwatystą każdemu niekatolikowi czy niewierzącemu
oraz temu wszystkiemu, co nie ma jednoznacznie katolickiego charakteru, z
pewnością nie sprzyjają budowie narodowej solidarności i nie wpływają
korzystnie na tworzenie trwałych i solidnych więzów społecznych. NIKT
nie może odmawiać niekatolikowi bądź niewierzącemu prawa do bycia
polskim patriotą. Dość już mieliśmy w dziejach „prawdziwych Polaków”,
którzy niczym Göring w kwestii bycia bądź nie bycia Żydem, chcieliby
decydować o tym, kto jest a kto nie jest Polakiem. Ci, którzy czynią to
nadal, niech staranie przestudiują historię Polski, wyciągną właściwe
wnioski i właściwą naukę z dziejów naszej Ojczyzny i przestaną szkodzić
sprawie polskiej.
7. Raz na zawsze należy wybić sobie z głowy
przekonanie, że Polska pozostaje pod jakąś szczególną opieką Niebios,
wiec nic złego jej się nie przydarzy. W roku 1672 nasi nierozsądni
przodkowie zlekceważyli zagrożenie ze strony Turcji i nie wzmocnili
twierdzy w Kamieńcu, wrzeszcząc, że jest ona nie do zdobycia, ponieważ
została „uczyniona ręką Bożą” i sam Bóg będzie jej strzegł (i zerwali 2
sejmy mające dać środki na obronę). Najwyższy czas zadać kłam złośliwej
uwadze, że w Polsce sprawy toczą się na dwa sposoby: cudowny i normalny,
przy czym normalny to ten, że Matka Boska i wszyscy święci nam pomogą i
jakoś będzie, a cudowny to ten, że Polacy zaczną myśleć i wezmą się do
roboty.
8. „Stanięcie w prawdzie” oznacza również odkłamanie
dziejów Polski, chociażby w imię tego, że – trawestując Józefa
Szujskego (1877) – fałszywa historia jest mistrzynią fałszywej polityki.
Z osobistego doświadczenia wiem, że podobnie jak miało to miejsce w
przypadku historyków „szkoły krakowskiej”, napotka to na poważny opór
wielu skądinąd uczciwych, choć niezbyt rozsądnych patriotów. Niestety,
próby rzetelnego przedstawiania historii Polski zderzają się z oporem, a
niejednokrotnie agresją ze strony tych, których patriotyzm podbudowany
jest nie rzetelną wiedzą historyczną, ale głęboko zakorzenionymi i
utrwalonymi w świadomości MITAMI HISTORYCZNYMI, tworzonymi dla
osiągnięcia określonych celów ideowych. Dotyczy to choćby takich spraw
jak Konfederacja Barska, Konstytucja 3-go Maja, Komisja Edukacji
Narodowej czy nasze narodowe powstania. Ten, kto boi się prawdy, choćby
najbardziej bolesnej i niewygodnej, nie zbuduje NOWEJ POLSKI. Widzimy,
na jaki opór napotykają próby „odbrązawiania” postaci historycznych czy
ujawniania niezbyt chlubnych wydarzeń z naszej przeszłości, nie mówiąc
już o kwestii lustracji.
Szczególnie dotyczy to sytuacji, gdy jakiekolwiek próby negatywnej
oceny takich czy innych ludzi czy instytucji (najczęściej ma to miejsce
wówczas, gdy chodzi o Kościół czy osoby duchowne – vide działalność ks.
Isakowicza-Zaleskiego) traktowane są jako „kalanie własnego gniazda” czy
wręcz zamach na polskość.
Pamiętajmy o haśle „Prawdziwa cnota krytyk się nie boi” i „Śmiejmy
się z głupich, choćby przewielebnych. Jakiekolwiek próby zamykania ust
typu „po co o tym mówić” są niegodne WOLNYCH LUDZI, a przysłowiowe
„zamiatanie pod dywan” niewygodnych dla kogoś kwestii prędzej czy
później skończy się tym, że wygarną je stamtąd nasi wrogowie i
wykorzystają przeciwko nam. Program budowy nowej, wolnej i sprawiedliwej
Polski nie może być zbudowany na mitach, ignorancji czy tchórzliwym
przemilczaniu. Nową, wolną i sprawiedliwą Polskę stworzą ludzie, którzy
głęboko wzięli sobie do serc słowa „Prawda was wyzwoli” i „Nie lękajcie
się”.
***********************************************************
Zródło:
//prawica.net/33257
foto://logosamicus.bloog.pl/id,5074276,title,MASOWY-CZLOWIEK-ZBUNTOWANY-rzecz-o-Buncie-mas-Josego-Ortegi-y-Gasseta,index.html?ticaid=610177
forum wypowiedzi:
dyskusja z lju
//www.ekspedyt.org/norwid/2013/02/09/2924_potrzeba-20-000-barbarzyncow-na-molocha-9-lvl.html
katolickie odrzucenie Bibli:
//www.ekspedyt.org/asadow/2013/02/12/3771_dwanascie-stopni-pychy-wg-sw-ber%C2%ADnarda-z-clairvaux.html
bogoojczyźniana pyszałkowatość lju:
//www.ekspedyt.org/norwid/2013/02/13/4114_polskie-piekielko.html
cyt: Chyba Mazowieckiego, bo to jego wyzwiska na Polaków rozpowszechniasz.
Zaś na szacunek to przede wszystkim trzeba sobie zasłużyć, na pewno nie
zasługuje na nie ktoś, kto uporczywie stara się wcisnąć innym
antypolonizmy.
Ostatni tekst lju wrzuciłem tylko po to aby unaocznić jak
można bezwzględnie i uporczywie gardzić drugim Polakiem. W imię
katolicyzmu, w imię ojczyzny i hołdowaniu świętości. Na kulturalne
odpowiedzi dostaje się od razu z buta – tak właśnie wygląda anty
świadectwo katolickie.
Dla mnie osobnik lju to po prostu SB’ek wytypowany do wkręcenia się w środowisko ortodoksyjnych katolików, aby w stosownym momencie z cicha pękł.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz