czwartek, 18 października 2018

23.09.2013 05:56 Zapomniane słowo „uwielbiam”

Pierwotnie miałem pisać o manowcach „faszyzmu” które notorycznie powtarzane przez Zarębę i Pietrzaka doprowadzały mnie do furii.
Trudno jeśli takie propagandowe kupy sadził jakiś „co z tą pOLSKĄ” Lis czy „odpieprzcie się od generała Jaruzelskiego” Michnik. Takie persony nie zabierają mej uwagi więc nie irytowały. Ale gdy w prawicowych mediach powtarzana jest radziecka propaganda piórem i ustami kreatorów naszych opinii to zmusiłem się do zbiorów aby dać odpór złemu.

Tak się jednak stało że obśmiany przez salon „kiłometry sznułówek” (kabareciarz młody Sztur) wielki „I'll be back” Mariusz Max Kolonko użył wytrycha Keanu Reeves. W jednym ze swych medialnych lodołamaczy propagandowej zgnilizny salonu wytknął „stokrotce” redaktorce Monice Olejnik plugawy warsztat dziennikarski jednocześnie promując Winnickiego i młodych narodowców. Nasz młody gniewny „mister Anderson” Robert Winnicki zrobił to co sam planowałem ale z jakim przytupem! Nauczył Donalda Tuska, Pali.. i panów prezydętów co znaczy słowo „faszysta”, tak iż ktoś momentalnie przełączył wajchę na nazistów. To jednak nijak nie stosuje się do prawicowych oldbojów którzy Olejnikową czy Kolonkę olewają rzekłbym wodą kolońską. Tym samym bez lekcji pokory trwają w niebu obrzydłych błędach frazeologicznych.

Podobne problemy ze zrozumieniem wyrazów mają osoby jeszcze starszego pokolenia. Szczególnie te wyrosłe na prozie Prusa i innych pozytywistów czy ich akolitów. Wyrazy żyją wraz z językiem a ich znaczenie nomen/omen ewoluuje. Dlatego też EvK Leddihn w książce „Ślepy tor..” pisze zarówno na wstępie jak i przy zakończeniu że znaczenie terminów to klucz do naprawy rzeczywistości. Jego regulację językową na temat słowa faszyzm niniejszym zamieszczam na końcu tekstu celem poszerzenia horyzontów szanownych czytelników, ale również dla tych kilku oldbojów którzy to przeczytają.

Uwielbienie

Zgodnie z regułką wiki do której nie mam większych zastrzeżeń
w wielu ewangelikalnych kościołach protestanckich z nurtu zielonoświątkowego lub charyzmatycznego, jak również w odnowach charyzmatycznych działających w łonie niektórych kościołów tradycyjnych, terminem tym określa się jedną z dwóch części głównych nabożeństwa, obok kazania czyli zwiastowania Słowa Bożego, bądź też oddzielne spotkania modlitewne (np. noce chwały), podczas których wierni w sposób spontaniczny wyrażają Bogu chwałę i wdzięczność poprzez modlitwy, pieśni i inne praktyki religijne. Za wzór uwielbienia stawiane są często praktyki uwielbienia opisywane w biblijnej Księdze Psalmów. Nie istnieją żadne regulacje liturgiczne dotyczące dokładnego kształtu tej części nabożeństwa (jako, że ma ona się charakteryzować autentycznością osobistych przeżyć z Bogiem), jakkolwiek najczęściej spotyka się:
  • śpiewanie pieśni ku czci Boga przy akompaniamencie różnych instrumentów muzycznych, np. fortepianu, gitar, perkusji,
  • jednoczesne modlitwy zboru (zazwyczaj w przerwie między dwiema pieśniami wszyscy zgromadzeni zaczynają jednocześnie głośno modlić się do Boga swoimi słowami),
  • modlitwy na językach (będące przejawem mówienia językami),
  • uzdrowienia, wypędzanie demonów, prorokowanie,
  • unoszenie rąk do góry,
  • klaskanie ku czci Boga,
  • taniec i pląsanie dla Boga,
  • wznoszenie okrzyków na chwałę Bożą


Tłumacze językowi i reklamy.

Współcześnie popularne seriale jak chociażby „Gra o tron”, „Wikingowie”, „Breaking Bad” jak i praktycznie wszystkie bieżące produkcje kinematografii są poddawane specyficznej manipulacji językowej. Fraza np.: „I love jogurt” tłumaczona jest na j. polski słowami: „uwielbiam jogurt” choć poprawnie powinno być: „kocham jogurt”. Koleiny językowe doprowadzają studentów języka angielskiego do katastrofalnego nadużycia SŁOWNIKOWEGO, a jakże!Love-worship. Google translator takiego właśnie zamiennika używa dla uwielbienia. Potoczny język wypracowywany pieczołowicie przez medialnych kreatorów stał się już źródłem słownikowym. Nieopatrznie masy młodych ludzi podejmujący się na własną rękę tłumaczeń tekstów do filmów wpadają w takie właśnie koleiny językowe. Wielu z nich jako dzieci profesorów polskich wyższych uczelni robi to o zgrozo charytatywnie. Plugawią polski język czym?... pięknem i dobrem relatywnym. Po raz kolejny pozostaje mi powtórzyć że nic tak nie kala mowy jak bluźnierstwo. Zaś w potocznej mowie bluźni ten kto używa wulgaryzmów. Ci którzy złorzeczą Bogu, odbierają Jego chwałę traktowani są jako krzewiciele kultury i języka. Co starotestamentowy Pan dla nich przygotował? Warto by było o to zapytać właścicieli mediów bo to oni są krzewicielami tego przekleństwa. Oni są krzewicielami przekleństwa dzieci profesorów matematyki i fizyki, historii i politologii. A jednocześnie wielu z nich żyje w świętym przekonaniu że to co robią jest kreatywne i słuszne. Ale czy polscy nauczyciele i ich dzieci mają godzić się na ten los? Czy mają się godzić na przekleństwo jeśli są ludźmi wierzącymi? Kwestię owego przekleństwa opiszę przy innej okazji ponieważ jest to temat zbyt rozległy na lakoniczne kilka zdań.

Religia kontra życie.

Pierwszym aktem uwielbienia opisywanym przez Pismo Święte jest chwała wyśpiewywana przez chóry anielskie dla Boga Ojca. Najpiękniejszy głos z chórów anielskich należał do Lucyfera, zwanego jutrzenką ponieważ jego głos był tak piękny jak wschód słońca o poranku. To też stało się powodem jego pychy i buntu trzeciej części aniołów. Z tej historii anielskiej rodzi się też historia człowieka, który jako istota ułomna, cielesna, zdolna jest osiągnąć wyżynę niedostępną aniołom. Tak oto Bóg poddaje próbie Abrahama wymagając od niego ofiary umiłowanego jedynaka jako akt wiary. Motyw ten stał się normą w kultach satanistycznych gdzie w zamian za diabelskie „błogosławieństwo” zwane też fortuną kultysta składa w ofierze ulubione zwierzę lub członka rodziny. Ofiarowanie Abrahama staje się biblijną kanwą zbawienia bowiem uwielbiony Bóg oddaje na ofiarę za rodzaj ludzki swojego umiłowanego syna. I ponownie jak w chrześcijaństwie satanizm ma swoje przeciwieństwo zbawiciela czyli antychrysta, kult człowieka (liczba jego 666), humanizm, materializm i hedonizm. Każde działanie boże rodzi działanie szatańskie.

Jak zauważa Krzysztof Wojtas dekalog to przejaw powiernictwa idei. Bez względu na źródło tego powiernictwa prawo Starego Testamentu opiera się na świętej zasadzie oddania chwały Jedynemu Bogu. Stąd podział na dwie tablice, co boskie Bogu, a co ludzkie człowiekowi. Dekalog stał się źródłem potęgi Europy ponieważ normował życie narodów w sposób prosty i zrozumiały dla wszystkich. Dekalog też jest dziś naszym największym skarbem i jak to prezentuje Cejrowski przemierzając Amazonię jest przyczyną bogactwa w dobra doczesne. Jeśli ziemia rodzi w obfitości tylko przykazanie „nie kradnij” staje się wewnętrznym imperatywem prowadzącym do zamożności wszystkich. Po cóż bowiem uprawiać ziemię jeśli ktoś ukradnie plony? To przecież lepiej ukraść innemu! W ten sposób w ciągu 2 pokoleń z krainy mlekiem i miodem płynącej może być kraj pożogi, wojen, śmierci i wzajemnego przekleństwa. To samo tyczy się żony. Po cóż bowiem rodzina jak nie moja? Jeśli mamy żyć wiarą i nadzieją na przyszłość prawa dekalogu między ludźmi powinny być nietykalne.

Znacznie jednak poważniejsze od nich są prawa wobec Boga, nagminnie łamane przez filozofów którzy skłonni są przywłaszczyć sobie słowa, ich znaczenie i jawnie przeciwstawić je Bogu Najwyższemu.
Uwielbiam Boga? Ależ skąd! uwielbiam JOGURT i WIELKIEGO POTWORA SPAGETTI.
Dziwimy się że homoseksualizm szerzy się w zachodniej cywilizacji. Pisałem o tym wcześniej w notce pt. „O skutecznym rad sposobie – homopropaganda”. Prawica rozpacza nad polityką gender, ale nijak nie przeszkadza jej uwielbiać byle co. Jednak wszystko sprowadza się do biblijnego przykazania miłości: Kochaj Boga swego ze wszystkich sił, z całego serca, ze wszystkich myśli swoich; a bliźniego swego jak siebie samego. To jest kardynalna zasada którą powinna kierować się prawica. Tak jednak się się nie dzieje, oddając chwałę stworzeniu a nie Stwórcy ściągamy na siebie przekleństwo. To jest coś więcej niż nam się wydaje, to jest prawo do biologicznej eksterminacji. Dajemy tym sposobem pełne zezwolenie na wszelkie ludobójcze działania włodarzom tego świata ponieważ w sferach anielskich kompletnie nic nas nie chroni. Jesteśmy jak to rzecze rabin: bydłem i nawozem ziemi, niczym więcej. Aby to zmienić pierwej pojąć należy znaczenie naszej własnej religii monoteistycznej.

Regulacja językowa: Co to znaczy „faszystowskie"? (autor EvKL)
Czytelnik zdziwi się też zapewne, dlaczego nie zajęliśmy się komunizmem w Rosji i poza nią - wszak ma on przecież tyleż pikantnych, co makabrycznych aspektów, ale pisanie o tym przypominałoby wożenie drewna do lasu. Szokujące może też wydać się to, że nie opisaliśmy dokładniej faszyzmu, włoskiego ruchu ukierunkowanego na osiągnięcie absolutnego autorytetu państwa, który zaczerpnął swoją nazwę od dziewiętnastowiecznego lewicującego ruchu chłopskiego. Był to świadomy zabieg, ponieważ narodowy socjalizm odegrał znacznie donioślejszą rolę w dziejach niż faszyzm i to na niego położyliśmy nacisk. Pisaliśmy w rozdziale 40 o Benito Mussolinim, który w Trydencie (zapewne od posła do austriackiej Rady Państwa, w późniejszych latach skazanego na śmierć i straconego Cesare'a Battistiego1) zetknął się z czeskimi narodowymi socjalistami, mającymi swoją reprezentację w wiedeńskim parlamencie. Ideologia narodowego socjalizmu skłoniła Mussoliniego do napisania książki o Janie Husie, inspiratorze tego ruchu i partii. Historia faszyzmu, partii, którą możemy nazwać socjalno-socjalistycznie republikańską, jest jednak aż nazbyt dobrze znana, nie wymaga zatem głębszej analizy. Należy jedynie wspomnieć, żefasces,rózgi lik-torskie, to symbol idei republikańskiej, pojawiający się również w godle Stanów Zjednoczonych i Republiki Francuskiej. W przypadku Mussoliniego, zwrot ku monarchii dokonał się w ostatnim momencie przed przejęciem władzy, tuż przed legendarnym „marszem na Rzym" i Duce nie przejawiał w tej sprawie nadzwyczajnego entuzjazmu.
Faszyzm niewątpliwie ma aspekt narodowosocjalistyczny, ale wywodzi się on z jego czeskiej wersji; niemiecki narodowy socjalizm jest starszymruchem. Nie ma żadnych wątpliwości: czeskie korzenie są wspólne dla obu ideologii, ale jak zauważył już Karl. D. Bra-cher1, nie należy i nie wolno, używać pojęcia „faszyzm" w odniesieniu do niemieckiego narodowego socjalizmu, Wspomnieliśmy jednak, że winne jest temu sowieckiepodejście do zagadnienia, z którym absolutnie się nie zgadzamy. Używanie napiętnowanego uczuciem nienawiści słowa „faszysta" przy okazji mówienia o wszystkich ofiarach II wojny światowej jest zwykłym nadużyciem.

Różnica między faszyzmem a narodowym socjalizmem jest porównywalna do różnicy pomiędzy SDP a Czerwonymi Khmerami, choć przecież nie do pomyślenia jest ich istnienie bez wspólnego marksistowskiego ojcostwa. Helmut Schmidt oburzyłby się jednak, gdyby go nazwać bolszewikiem, Pol Pota zaś socjaldemokratą. Pamiętajmy jednak, że Lenin zaprzestał nazywać siebie socjaldemokratą dopiero na sześć lat przed śmiercią. „Narodowy socjalista" to słowo znacząco dłuższe od „faszysty", przez co niewygodne w użyciu, podczas gdy sami narodowi socjaliści chętnie posługiwali się określeniem „Nazi" (nazista), dawnym austriackim, a konkretnie bawarskim skrótem imienia „Ignaz"2.
Spór między światowym komunizmem a innymi konkurencyjnymi systemami totalitarnymi rozpoczął się od włoskiego faszyzmu, który urodził się wprawdzie później niż narodowy socjalizm, ale szybciej doszedł do władzy, ponieważ drogi lud nie doceniał intelektualnych oraz duchowych zalet narodowego socjalizmu i traktował je jako kiepski żart. „Oficjalna" komunistyczna definicja faszyzmu brzmiała jednak następująco: faszyzm to jawna dyktatura terrorystyczna w większości reakcyjnych, szowinistycznych i imperialistycznych elementów kapitału finansowego.Tak ustaliło plenum komitetu wykonawczego Międzynarodówki Komunistycznej w grudniu 1933 roku3. Kaftan bezpieczeństwa marksistowskiego prymitywizmu narzucił materialistyczną interpretację tego nowego, bardzo nieprzyjemnego i nieprzewidzianego zjawiska. Była jednak tak nieprawdziwa, że niemal natychmiast stawała się zrozumiała i odniosła sukces4.
Między faszyzmem i niemieckim narodowym socjalizmem istniał oczywiście szereg podobieństw, jak zresztą między wszystkimilewicowymi partiami i ideologiami (to samo dotyczy narodowego socjalizmu i internacjonalizmu). Obaj dyktatorzy nienawidzili elementów „burżuazyjnych"1 oraz szlachty2 i była to nienawiść odwzajemniona. Mamy tam odrzucenie „plutokracji", połączone z proletaryzmem (wypowiedzenie wojny przez Mussoliniego w 1940 r.3), podkreślanie kwestii „socjalnych", co chwalił nawet przywódca komunistów Palmiro Togliatti4, przede wszystkim jednak lewicowy charakter obu partii, co ku wściekłości współczesnych włoskich lewicowców uwydatnił zwłaszcza biograf Duce, Renzo de Felice5. Obaj, Hitler i Mussolini, byli oczywiście wrogami monarchii, każdy na swój sposób6. Hitler był jednak prawdziwym przywódcą i pełnokrwistym demagogiem, Mussolini zaś typowym włoskim politykiem7 i w przeciwieństwie do Hitlera prawdziwym rewolucjonistą1. Tak jak Hitler, Mussolini był socjalistą w szerszym znaczeniu tego słowa, nie tylko politykiem „myślącym społecznie". Gdy został złapany przez partyzantów pod Dongo, ci krzyczeli do niego, twórcy Repubblica Sociale Italiana: Dlaczego zdradziłeś socjalizm?2 Bystry obserwator zauważy jednak, że diarchia korony i rózg liktorskich z lat 1922-1943 była w życiu Mussoliniego jedynie epizodem3.
Także Julius Evola, doskonały, choć jednocześnie perwersyjny myśliciel pogańskiej prawicy, traktował faszyzm jako ruch lewicowy, który nie miał niczego wspólnego z autentyczną prawicą4. Przecież w artykule dla Enciclopedia ItalianaMussolini sam napisał, że nie darzy konserwatyzmu sympatią. Jego duchowymi mistrzami byli, o czym sam zresztą mówił, Sorel, Peguy5, Lagardelle, Nietszche, ale' nie (co wyraźnie podkreślał) de Maistre6. Podstawą jego ideologii nie był jednak naród, rasa lub klasa, lecz państwo1.Pod tym właśnie względem faszyzm różnił się zasadniczo od narodowego socjalizmu i to nie Mussolini, ale Hitler, zapisał potworną kartę dziejów.
Już choćby dlatego pojawia się pytanie, czy wolno mówić ogólnie o „globalnym" zjawisku faszyzmu. „Faszystowskie" nie są ani rumuńska „Żelazna Gwardia" ani hiszpańska Falangę,portugalska Phalan-ge,a już na pewno nie narodowy socjalizm. Profesor Gregor ma zresztą wątpliwości, czy faszyzm w ogóle da się jakoś zdefiniować i właśnie dlatego istnieje niebezpieczeństwo nadużywania tego pojęcia2.
Renzo de Felice, wybitny znawca problemu, bliski włoskim socjaldemokratom, dostrzega zasadnicze różnice między faszyzmem a narodowym socjalizmem3. Tego samego zdania była Hannah Arendt4. Bruning powtarzał za Piusem XI, że były to dwie absolutnie odmienne ideologie5. Niewątpliwie pewną rolę odgrywał fakt, że faszyzm to przede wszystkim wpływy włoskie, nie zaś niemieckie: włoski i katolicki humanizm stłumiły totalitarny etatyzm. Do sukcesu faszyzmu przyczynił się niewątpliwie kompleks niższości mieszkańców Południa wobec narodów Północy, którzy zawsze czuli się gorsi pod względem militarnym, przemysłowym, organizacyjnym, finansowym i porządkowym. Dotyczy to nie tylko Europy, ale także innych zakątków Ziemi, przy czym na południowej półkuli sytuacja jest odwrotna: Chilijczyk uważa, że jest lepszy od Peruwiańczyka, a Australijczyk patrzy z wyższością na mieszkańca Jawy. De Felice dostrzega ten sam mechanizm u Włochów6.
Należy wspomnieć o jeszcze jednym czynniku, chodzi o utrzymujący się od bardzo dawna wewnętrzny kryzys charakteru Włochów7. Włoska mentalność ma swoje „ciemne strony", które znakomicie opisał Luigi Barzini, a z czym nie zgodziło się wielu mieszkańców Italii1. Nie są one jednak aż tak mroczne, jak można by sądzić. Auschwitz byłby we Włoszech czymś wprost nie do pomyślenia. Gdy zbliżał się termin przystąpienia Włoch do II wojny światowej, przebywający na emigracji liberał Francesco Nitti słał do Mussoliniego ostre listy2 (czyż można sobie wyobrazić, żeby w sierpniu 1939 Tomasz Mann albo Bertold Brecht w analogiczny sposób zwrócili się do Hitlera?).
W Europie faszyzm przez długi czas wcale nie był odsądzany od czci i wiary: we Włoszech aż do wybuchu wojny prawie nikogo nie stracono (kara śmierci została właściwie zniesiona3). W procesach politycznych nieustannie uniewinniano oskarżonych4. A Mussolini? Polityczny kondotier, ale w żadnym wypadku potwór. Ów niegdyś zatwardziały antyklerykał nigdy ostatecznie i naprawdę nie zerwał z Kościołem: papież pozostał dlań papieżem5. W obliczu śmierci Mussolini modlił się, a w liście do żony potwierdził swoją wiarę w życie wieczne. Nie wolno się zatem dziwić, że zarówno liberałowie jak i socjaliści zachwycali się faszyzmem: na przykład liberalny leaderDavid Lloyd George6 (który zresztąwychwalał pod niebiosa również Hitlera), a także Bernard Shaw, za co został wściekle zaatakowany przez Friedricha Adlera. Włoskie pociągi znów były punktualne, mafia działała nieśmiało i w ukryciu, partia faszystowska okazała się trampoliną dla niższych warstw społeczeństwa, nastąpiła emancypacja kobiet. Wraz z faszyzmem pojawiła się w Italii „nowoczesność"1.
Dziś zaś terror i przestępczość zabijają rocznie we Włoszech więcej ludzi, niż zginęło ogółem w latach 1922-1940. Korupcja, która nigdy nie była mała, osiągnęła wprost gigantyczne rozmiary. Niektórzy tęsknią za królem, który w swoim czasie zapakował dyktatora do karetki. Monarchia? Upadła w wyniku plebiscytu, przewagą naprawdę niewielu głosów: oczywiście głównie komunistycznych przeciwko głosom liberałów.
Ale jak już powiedzieliśmy, w krajach niemieckich słowo „faszyzm" używane jest zwykle zgodnie z sowiecką interpretacją, która termin „narodowy socjalizm" uznała za nietykalny. Całkiem niedawno pewien niemiecki historyczny instytut badawczy chciał się dowiedzieć ode mnie, co w czasie II wojny światowej napisałem lub uczyniłem przeciwko „faszyzmowi". Odesłałem im ankiety z uwagą, że nie specjalizuję się w sprawach włoskich. Ma tu zastosowanie ostrzeżenie Konfucjusza, który powiedział, że z chwilą, gdy wypaczy się sens słów, nastąpi ostateczny kres państwa i społeczeństwa2.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz