Trudno jeśli takie propagandowe kupy sadził jakiś „co z tą pOLSKĄ” Lis czy „odpieprzcie się od generała Jaruzelskiego” Michnik. Takie persony nie zabierają mej uwagi więc nie irytowały. Ale gdy w prawicowych mediach powtarzana jest radziecka propaganda piórem i ustami kreatorów naszych opinii to zmusiłem się do zbiorów aby dać odpór złemu.
Tak się
jednak stało że obśmiany przez salon „kiłometry sznułówek” (kabareciarz
młody Sztur) wielki „I'll be back” Mariusz Max Kolonko użył wytrycha Keanu Reeves.
W jednym ze swych medialnych lodołamaczy propagandowej zgnilizny salonu
wytknął „stokrotce” redaktorce Monice Olejnik plugawy warsztat
dziennikarski jednocześnie promując Winnickiego i młodych narodowców.
Nasz młody gniewny „mister Anderson” Robert Winnicki zrobił to co sam
planowałem ale z jakim przytupem! Nauczył Donalda Tuska, Pali.. i panów
prezydętów co znaczy słowo „faszysta”, tak iż ktoś momentalnie
przełączył wajchę na nazistów. To jednak nijak nie stosuje się do
prawicowych oldbojów którzy Olejnikową czy Kolonkę olewają rzekłbym wodą
kolońską. Tym samym bez lekcji pokory trwają w niebu obrzydłych błędach
frazeologicznych.
Podobne
problemy ze zrozumieniem wyrazów mają osoby jeszcze starszego pokolenia.
Szczególnie te wyrosłe na prozie Prusa i innych pozytywistów czy ich
akolitów. Wyrazy żyją wraz z językiem a ich znaczenie nomen/omen
ewoluuje. Dlatego też EvK Leddihn w książce „Ślepy tor..” pisze zarówno
na wstępie jak i przy zakończeniu że znaczenie terminów to klucz do
naprawy rzeczywistości. Jego regulację językową na temat słowa faszyzm
niniejszym zamieszczam na końcu tekstu celem poszerzenia horyzontów
szanownych czytelników, ale również dla tych kilku oldbojów którzy to
przeczytają.
Uwielbienie
Zgodnie z regułką wiki do której nie mam większych zastrzeżeń
– w wielu ewangelikalnych kościołach protestanckich z nurtu zielonoświątkowego lub charyzmatycznego,
jak również w odnowach charyzmatycznych działających w łonie niektórych
kościołów tradycyjnych, terminem tym określa się jedną z dwóch części
głównych nabożeństwa, obok kazania czyli zwiastowania Słowa Bożego,
bądź też oddzielne spotkania modlitewne (np. noce chwały), podczas
których wierni w sposób spontaniczny wyrażają Bogu chwałę i wdzięczność
poprzez modlitwy, pieśni i inne praktyki religijne. Za wzór uwielbienia
stawiane są często praktyki uwielbienia opisywane w biblijnej Księdze Psalmów.
Nie istnieją żadne regulacje liturgiczne dotyczące dokładnego kształtu
tej części nabożeństwa (jako, że ma ona się charakteryzować
autentycznością osobistych przeżyć z Bogiem), jakkolwiek najczęściej
spotyka się:-
śpiewanie pieśni ku czci Boga przy akompaniamencie różnych instrumentów muzycznych, np. fortepianu, gitar, perkusji,
-
jednoczesne modlitwy zboru (zazwyczaj w przerwie między dwiema pieśniami wszyscy zgromadzeni zaczynają jednocześnie głośno modlić się do Boga swoimi słowami),
-
modlitwy na językach (będące przejawem mówienia językami),
-
uzdrowienia, wypędzanie demonów, prorokowanie,
-
unoszenie rąk do góry,
-
klaskanie ku czci Boga,
-
taniec i pląsanie dla Boga,
-
wznoszenie okrzyków na chwałę Bożą
Tłumacze językowi i reklamy.
Współcześnie
popularne seriale jak chociażby „Gra o tron”, „Wikingowie”, „Breaking
Bad” jak i praktycznie wszystkie bieżące produkcje kinematografii są
poddawane specyficznej manipulacji językowej. Fraza np.: „I love jogurt”
tłumaczona jest na j. polski słowami: „uwielbiam jogurt” choć poprawnie
powinno być: „kocham jogurt”. Koleiny językowe doprowadzają studentów
języka angielskiego do katastrofalnego nadużycia SŁOWNIKOWEGO, a jakże!Love-worship.
Google translator takiego właśnie zamiennika używa dla uwielbienia.
Potoczny język wypracowywany pieczołowicie przez medialnych kreatorów
stał się już źródłem słownikowym. Nieopatrznie masy młodych ludzi
podejmujący się na własną rękę tłumaczeń tekstów do filmów wpadają w
takie właśnie koleiny językowe. Wielu z nich jako dzieci profesorów
polskich wyższych uczelni robi to o zgrozo charytatywnie. Plugawią
polski język czym?... pięknem i dobrem relatywnym. Po raz kolejny
pozostaje mi powtórzyć że nic tak nie kala mowy jak bluźnierstwo. Zaś w
potocznej mowie bluźni ten kto używa wulgaryzmów. Ci którzy złorzeczą
Bogu, odbierają Jego chwałę traktowani są jako krzewiciele kultury i
języka. Co starotestamentowy Pan dla nich przygotował? Warto by było o
to zapytać właścicieli mediów bo to oni są krzewicielami tego
przekleństwa. Oni są krzewicielami przekleństwa dzieci profesorów
matematyki i fizyki, historii i politologii. A jednocześnie wielu z nich
żyje w świętym przekonaniu że to co robią jest kreatywne i słuszne. Ale
czy polscy nauczyciele i ich dzieci mają godzić się na ten los? Czy
mają się godzić na przekleństwo jeśli są ludźmi wierzącymi? Kwestię
owego przekleństwa opiszę przy innej okazji ponieważ jest to temat zbyt
rozległy na lakoniczne kilka zdań.
Religia kontra życie.
Pierwszym
aktem uwielbienia opisywanym przez Pismo Święte jest chwała
wyśpiewywana przez chóry anielskie dla Boga Ojca. Najpiękniejszy głos z
chórów anielskich należał do Lucyfera, zwanego jutrzenką ponieważ jego
głos był tak piękny jak wschód słońca o poranku. To też stało się
powodem jego pychy i buntu trzeciej części aniołów. Z tej historii
anielskiej rodzi się też historia człowieka, który jako istota ułomna,
cielesna, zdolna jest osiągnąć wyżynę niedostępną aniołom. Tak oto Bóg
poddaje próbie Abrahama wymagając od niego ofiary umiłowanego jedynaka
jako akt wiary. Motyw ten stał się normą w kultach satanistycznych gdzie
w zamian za diabelskie „błogosławieństwo” zwane też fortuną kultysta
składa w ofierze ulubione zwierzę lub członka rodziny. Ofiarowanie
Abrahama staje się biblijną kanwą zbawienia bowiem uwielbiony Bóg oddaje
na ofiarę za rodzaj ludzki swojego umiłowanego syna. I ponownie jak w
chrześcijaństwie satanizm ma swoje przeciwieństwo zbawiciela czyli
antychrysta, kult człowieka (liczba jego 666), humanizm, materializm i
hedonizm. Każde działanie boże rodzi działanie szatańskie.
Jak
zauważa Krzysztof Wojtas dekalog to przejaw powiernictwa idei. Bez
względu na źródło tego powiernictwa prawo Starego Testamentu opiera się
na świętej zasadzie oddania chwały Jedynemu Bogu. Stąd podział na dwie
tablice, co boskie Bogu, a co ludzkie człowiekowi. Dekalog stał się
źródłem potęgi Europy ponieważ normował życie narodów w sposób prosty i
zrozumiały dla wszystkich. Dekalog też jest dziś naszym największym
skarbem i jak to prezentuje Cejrowski przemierzając Amazonię jest
przyczyną bogactwa w dobra doczesne. Jeśli ziemia rodzi w obfitości
tylko przykazanie „nie kradnij” staje się wewnętrznym imperatywem
prowadzącym do zamożności wszystkich. Po cóż bowiem uprawiać ziemię
jeśli ktoś ukradnie plony? To przecież lepiej ukraść innemu! W ten
sposób w ciągu 2 pokoleń z krainy mlekiem i miodem płynącej może być
kraj pożogi, wojen, śmierci i wzajemnego przekleństwa. To samo tyczy się
żony. Po cóż bowiem rodzina jak nie moja? Jeśli mamy żyć wiarą i
nadzieją na przyszłość prawa dekalogu między ludźmi powinny być
nietykalne.
Znacznie
jednak poważniejsze od nich są prawa wobec Boga, nagminnie łamane przez
filozofów którzy skłonni są przywłaszczyć sobie słowa, ich znaczenie i
jawnie przeciwstawić je Bogu Najwyższemu.
Uwielbiam Boga? Ależ skąd! uwielbiam JOGURT i WIELKIEGO POTWORA SPAGETTI.
Dziwimy
się że homoseksualizm szerzy się w zachodniej cywilizacji. Pisałem o tym
wcześniej w notce pt. „O skutecznym rad sposobie – homopropaganda”.
Prawica rozpacza nad polityką gender, ale nijak nie przeszkadza jej
uwielbiać byle co. Jednak wszystko sprowadza się do biblijnego
przykazania miłości: Kochaj Boga swego ze wszystkich sił, z całego serca, ze wszystkich myśli swoich;
a bliźniego swego jak siebie samego. To jest kardynalna zasada którą
powinna kierować się prawica. Tak jednak się się nie dzieje, oddając
chwałę stworzeniu a nie Stwórcy ściągamy na siebie przekleństwo. To jest coś więcej niż nam się wydaje, to jest prawo do biologicznej eksterminacji.
Dajemy tym sposobem pełne zezwolenie na wszelkie ludobójcze działania
włodarzom tego świata ponieważ w sferach anielskich kompletnie nic nas
nie chroni. Jesteśmy jak to rzecze rabin: bydłem i nawozem ziemi, niczym
więcej. Aby to zmienić pierwej pojąć należy znaczenie naszej własnej
religii monoteistycznej.
Regulacja językowa: Co to znaczy „faszystowskie"? (autor EvKL)
Czytelnik
zdziwi się też zapewne, dlaczego nie zajęliśmy się komunizmem w Rosji i
poza nią - wszak ma on przecież tyleż pikantnych, co makabrycznych
aspektów, ale pisanie o tym przypominałoby wożenie drewna do lasu.
Szokujące może też wydać się to, że nie opisaliśmy dokładniej faszyzmu,
włoskiego ruchu ukierunkowanego na osiągnięcie absolutnego autorytetu
państwa, który zaczerpnął swoją nazwę od dziewiętnastowiecznego
lewicującego ruchu chłopskiego. Był to świadomy zabieg, ponieważ
narodowy socjalizm odegrał znacznie donioślejszą rolę w dziejach niż
faszyzm i to na niego położyliśmy nacisk. Pisaliśmy w rozdziale 40 o
Benito Mussolinim, który w Trydencie (zapewne od posła do austriackiej
Rady Państwa, w późniejszych latach skazanego na śmierć i straconego
Cesare'a Battistiego1) zetknął się z czeskimi narodowymi
socjalistami, mającymi swoją reprezentację w wiedeńskim parlamencie.
Ideologia narodowego socjalizmu skłoniła Mussoliniego do napisania
książki o Janie Husie, inspiratorze tego ruchu i partii. Historia
faszyzmu, partii, którą możemy nazwać socjalno-socjalistycznie
republikańską, jest jednak aż nazbyt dobrze znana, nie wymaga zatem
głębszej analizy. Należy jedynie wspomnieć, żefasces,rózgi lik-torskie, to symbol idei republikańskiej, pojawiający się również w godle Stanów Zjednoczonych i Republiki Francuskiej.
W przypadku Mussoliniego, zwrot ku monarchii dokonał się w ostatnim
momencie przed przejęciem władzy, tuż przed legendarnym „marszem na
Rzym" i Duce nie przejawiał w tej sprawie nadzwyczajnego entuzjazmu.
Faszyzm
niewątpliwie ma aspekt narodowosocjalistyczny, ale wywodzi się on z
jego czeskiej wersji; niemiecki narodowy socjalizm jest starszymruchem. Nie ma żadnych wątpliwości: czeskie korzenie są wspólne dla obu ideologii, ale jak zauważył już Karl. D. Bra-cher1,
nie należy i nie wolno, używać pojęcia „faszyzm" w odniesieniu do
niemieckiego narodowego socjalizmu, Wspomnieliśmy jednak, że winne jest
temu sowieckiepodejście do zagadnienia, z którym absolutnie się
nie zgadzamy. Używanie napiętnowanego uczuciem nienawiści słowa
„faszysta" przy okazji mówienia o wszystkich ofiarach II wojny światowej
jest zwykłym nadużyciem.
Różnica
między faszyzmem a narodowym socjalizmem jest porównywalna do różnicy
pomiędzy SDP a Czerwonymi Khmerami, choć przecież nie do pomyślenia jest
ich istnienie bez wspólnego marksistowskiego ojcostwa. Helmut Schmidt
oburzyłby się jednak, gdyby go nazwać bolszewikiem, Pol Pota zaś
socjaldemokratą. Pamiętajmy jednak, że Lenin zaprzestał nazywać siebie
socjaldemokratą dopiero na sześć lat przed śmiercią. „Narodowy
socjalista" to słowo znacząco dłuższe od „faszysty", przez co niewygodne
w użyciu, podczas gdy sami narodowi socjaliści chętnie posługiwali się
określeniem „Nazi" (nazista), dawnym austriackim, a konkretnie bawarskim
skrótem imienia „Ignaz"2.
Spór
między światowym komunizmem a innymi konkurencyjnymi systemami
totalitarnymi rozpoczął się od włoskiego faszyzmu, który urodził się
wprawdzie później niż narodowy socjalizm, ale szybciej doszedł do
władzy, ponieważ drogi lud nie doceniał intelektualnych oraz duchowych
zalet narodowego socjalizmu i traktował je jako kiepski żart.
„Oficjalna" komunistyczna definicja faszyzmu brzmiała jednak
następująco: faszyzm to jawna dyktatura terrorystyczna w większości
reakcyjnych, szowinistycznych i imperialistycznych elementów kapitału
finansowego.Tak ustaliło plenum komitetu wykonawczego Międzynarodówki Komunistycznej w grudniu 1933 roku3.
Kaftan bezpieczeństwa marksistowskiego prymitywizmu narzucił
materialistyczną interpretację tego nowego, bardzo nieprzyjemnego i
nieprzewidzianego zjawiska. Była jednak tak nieprawdziwa, że niemal
natychmiast stawała się zrozumiała i odniosła sukces4.
Między faszyzmem i niemieckim narodowym socjalizmem istniał oczywiście szereg podobieństw, jak zresztą między wszystkimilewicowymi
partiami i ideologiami (to samo dotyczy narodowego socjalizmu i
internacjonalizmu). Obaj dyktatorzy nienawidzili elementów
„burżuazyjnych"1 oraz szlachty2 i była to
nienawiść odwzajemniona. Mamy tam odrzucenie „plutokracji", połączone z
proletaryzmem (wypowiedzenie wojny przez Mussoliniego w 1940 r.3), podkreślanie kwestii „socjalnych", co chwalił nawet przywódca komunistów Palmiro Togliatti4,
przede wszystkim jednak lewicowy charakter obu partii, co ku
wściekłości współczesnych włoskich lewicowców uwydatnił zwłaszcza
biograf Duce, Renzo de Felice5. Obaj, Hitler i Mussolini, byli oczywiście wrogami monarchii, każdy na swój sposób6. Hitler był jednak prawdziwym przywódcą i pełnokrwistym demagogiem, Mussolini zaś typowym włoskim politykiem7 i w przeciwieństwie do Hitlera prawdziwym rewolucjonistą1.
Tak jak Hitler, Mussolini był socjalistą w szerszym znaczeniu tego
słowa, nie tylko politykiem „myślącym społecznie". Gdy został złapany
przez partyzantów pod Dongo, ci krzyczeli do niego, twórcy Repubblica Sociale Italiana: Dlaczego zdradziłeś socjalizm?2
Bystry obserwator zauważy jednak, że diarchia korony i rózg liktorskich
z lat 1922-1943 była w życiu Mussoliniego jedynie epizodem3.
Także
Julius Evola, doskonały, choć jednocześnie perwersyjny myśliciel
pogańskiej prawicy, traktował faszyzm jako ruch lewicowy, który nie miał
niczego wspólnego z autentyczną prawicą4. Przecież w artykule dla Enciclopedia ItalianaMussolini
sam napisał, że nie darzy konserwatyzmu sympatią. Jego duchowymi
mistrzami byli, o czym sam zresztą mówił, Sorel, Peguy5, Lagardelle, Nietszche, ale' nie (co wyraźnie podkreślał) de Maistre6. Podstawą jego ideologii nie był jednak naród, rasa lub klasa, lecz państwo1.Pod
tym właśnie względem faszyzm różnił się zasadniczo od narodowego
socjalizmu i to nie Mussolini, ale Hitler, zapisał potworną kartę
dziejów.
Już
choćby dlatego pojawia się pytanie, czy wolno mówić ogólnie o
„globalnym" zjawisku faszyzmu. „Faszystowskie" nie są ani rumuńska
„Żelazna Gwardia" ani hiszpańska Falangę,portugalska Phalan-ge,a
już na pewno nie narodowy socjalizm. Profesor Gregor ma zresztą
wątpliwości, czy faszyzm w ogóle da się jakoś zdefiniować i właśnie
dlatego istnieje niebezpieczeństwo nadużywania tego pojęcia2.
Renzo
de Felice, wybitny znawca problemu, bliski włoskim socjaldemokratom,
dostrzega zasadnicze różnice między faszyzmem a narodowym socjalizmem3. Tego samego zdania była Hannah Arendt4. Bruning powtarzał za Piusem XI, że były to dwie absolutnie odmienne ideologie5.
Niewątpliwie pewną rolę odgrywał fakt, że faszyzm to przede wszystkim
wpływy włoskie, nie zaś niemieckie: włoski i katolicki humanizm stłumiły
totalitarny etatyzm. Do sukcesu faszyzmu przyczynił się niewątpliwie
kompleks niższości mieszkańców Południa wobec narodów Północy, którzy
zawsze czuli się gorsi pod względem militarnym, przemysłowym,
organizacyjnym, finansowym i porządkowym. Dotyczy to nie tylko Europy,
ale także innych zakątków Ziemi, przy czym na południowej półkuli
sytuacja jest odwrotna: Chilijczyk uważa, że jest lepszy od
Peruwiańczyka, a Australijczyk patrzy z wyższością na mieszkańca Jawy.
De Felice dostrzega ten sam mechanizm u Włochów6.
Należy wspomnieć o jeszcze jednym czynniku, chodzi o utrzymujący się od bardzo dawna wewnętrzny kryzys charakteru Włochów7.
Włoska mentalność ma swoje „ciemne strony", które znakomicie opisał
Luigi Barzini, a z czym nie zgodziło się wielu mieszkańców Italii1.
Nie są one jednak aż tak mroczne, jak można by sądzić. Auschwitz byłby
we Włoszech czymś wprost nie do pomyślenia. Gdy zbliżał się termin
przystąpienia Włoch do II wojny światowej, przebywający na emigracji
liberał Francesco Nitti słał do Mussoliniego ostre listy2
(czyż można sobie wyobrazić, żeby w sierpniu 1939 Tomasz Mann albo
Bertold Brecht w analogiczny sposób zwrócili się do Hitlera?).
W
Europie faszyzm przez długi czas wcale nie był odsądzany od czci i
wiary: we Włoszech aż do wybuchu wojny prawie nikogo nie stracono (kara
śmierci została właściwie zniesiona3). W procesach politycznych nieustannie uniewinniano oskarżonych4.
A Mussolini? Polityczny kondotier, ale w żadnym wypadku potwór. Ów
niegdyś zatwardziały antyklerykał nigdy ostatecznie i naprawdę nie
zerwał z Kościołem: papież pozostał dlań papieżem5. W obliczu
śmierci Mussolini modlił się, a w liście do żony potwierdził swoją
wiarę w życie wieczne. Nie wolno się zatem dziwić, że zarówno
liberałowie jak i socjaliści zachwycali się faszyzmem: na przykład
liberalny leaderDavid Lloyd George6 (który zresztąwychwalał
pod niebiosa również Hitlera), a także Bernard Shaw, za co został
wściekle zaatakowany przez Friedricha Adlera. Włoskie pociągi znów były
punktualne, mafia działała nieśmiało i w ukryciu, partia faszystowska
okazała się trampoliną dla niższych warstw społeczeństwa, nastąpiła
emancypacja kobiet. Wraz z faszyzmem pojawiła się w Italii
„nowoczesność"1.
Dziś
zaś terror i przestępczość zabijają rocznie we Włoszech więcej ludzi,
niż zginęło ogółem w latach 1922-1940. Korupcja, która nigdy nie była
mała, osiągnęła wprost gigantyczne rozmiary. Niektórzy tęsknią za
królem, który w swoim czasie zapakował dyktatora do karetki. Monarchia?
Upadła w wyniku plebiscytu, przewagą naprawdę niewielu głosów:
oczywiście głównie komunistycznych przeciwko głosom liberałów.
Ale
jak już powiedzieliśmy, w krajach niemieckich słowo „faszyzm" używane
jest zwykle zgodnie z sowiecką interpretacją, która termin „narodowy
socjalizm" uznała za nietykalny. Całkiem niedawno pewien niemiecki
historyczny instytut badawczy chciał się dowiedzieć ode mnie, co w
czasie II wojny światowej napisałem lub uczyniłem przeciwko
„faszyzmowi". Odesłałem im ankiety z uwagą, że nie specjalizuję się w
sprawach włoskich. Ma tu zastosowanie ostrzeżenie Konfucjusza, który powiedział, że z chwilą, gdy wypaczy się sens słów, nastąpi ostateczny kres państwa i społeczeństwa2.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz